Temperatura w biurze to przyczyna wielu konfliktów, tych ukrytych i tych jawnych. Ileż to zimnych wojen było przez regulację stopni Celsjusza. Ileż niewypowiedzianych zdań pełnych złości i nieprzyjaznych spojrzeń. Ileż bierno-agresywnych zachowań przy niby niedbałym majstrowaniu przy termostacie. Ileż uchyleń okna sobie na złość…

Dwa lata izolacji pomogły może niektórym zapomnieć te niesnaski. Ale my w Mindstream dobrze je znamy do dziś, bo praktycznie przez cały czas pracujemy razem w biurze. Och, jacy szczęśliwi muszą być nasi zdalnie pracujący koledzy z zespołu, że nie przeżywają tego z nami…

My nie o temperaturę mamy sporo rozmów, aczkolwiek na temat muzyki. Bo muzyka to kolejna taka wyspa nieporozumień. Muzyka, tudzież jakiekolwiek hałasy, rozmowy czy głośne rozmowy telefoniczne. Ale nie, u nas to jest muzyka.

Zatrudniliśmy Maćka. Maciek od pierwszych dni okazał się być zaangażowanym i dobrym handlowcem. Dziwiło mnie jednak to, że zawsze siedział przy biurku w słuchawkach i nawet nie wiem czy czegoś słuchał. Kiedyś mi zalecał, że jeśli nie mogę się skupić, to mam swoje wyciszające Bose, więc może je założę… Siedzenie w biurze w słuchawkach może być detektorem konfliktu, jak najbardziej, ale myślę sobie: „Nie znam człowieka, może lubi tak sam, w ciszy i skupieniu sobie popracować? Ważne, że robi swoje, a pytany o nastrój zawsze wykazuje wysokie zadowolenie. Tylko skąd te słuchawki?”. Czy nie przyszło mi zapytać czego słucha? Pewnie, ale usłyszałam, że Beethovena. No i co? Uznałam, że to nawet dobry dowcip.  

Pewnego razu weszłam do biura rano i usłyszałam muzykę klasyczną płynącą ze Spotify Maćka. Chłopak słuchał cały czas muzyki klasycznej i trzeba było wierzyć, że mimo, że nie przekroczył wtedy trzydziestki, to kochał spokojną, klasyczną muzykę. A ja uznałam, że lubię go jeszcze bardziej. Bo tak jak ja nie znoszę głupiej paplaniny ludzi mówiących między piosenkami w radiu, tak on nie znosi samej tej radiowej muzyki.

Życie nam mijało miło z muzyką klasyczną z głośników, dopóki zespół nie zaczął się rozrastać. I nie, nie ma tu mowy o zatargach gangu Rammstein i Zenka, ustawek między fanami poezji śpiewanej a popu. Ot częste przełączanie między stylami muzycznymi. To wszystko.

Ale już hitem było, gdy w biurze rozległa się muzyka relaksacyjna rodem z salonów SPA. Jakim zaskoczeniem było, że każdy był w stanie się wtedy skupić! Czyżbyśmy odnaleźli złoty środek? Nie całkiem. Po całym dniu wszyscy byli tak zrelaksowani, że aż śpiący.

Czy jednym z pytań rekrutacyjnych powinno być w Mindstream pytanie o preferencję muzyczne i umiejętność skupienia uwagi w warunkach niesprzyjających? Deklaratywnie każdy powie, że dla niego hałas to chleb powszedni, ale już z muzyką tak łatwo nie będzie. Toż odpowiedź nie jest jedna prawidłowa. Chyba zacznę zadawać to pytanie, dla rozpoznania, nie jako kryterium konieczne. Słuchasz odgłosów natury i nie zaśniesz w ciągu dnia pracy? Lubisz częste zmiany stylów i nieodgadnioną zagadkę co będzie leciało jutro? Jesteś przyjęty, gratuluję. No nie. Tak nie mogę… co na to prawo pracy?

Ostatnie burze spowodowały w niektórych częściach kraju zupełny blackout. Tak było i u mnie w domu. Ja chętnie skorzystałam z tej dłuższej chwili braku kontaktu ze światem. Siedzenie w ciszy, układanie puzzli, picie dobrej herbaty – to mój wymarzony czas. Ale nie każdy tak miał.

Niektórzy potrzebują ciągłych dźwięków wokół siebie. Nie potrafią się skupić w pracy bez muzyki, wracają do domu i włączają telewizor, by ktoś do nich mówił. Przebywanie w ciszy jest problem. Znam taką osobę. Ona sobie puszcza w pracy na drugim monitorze Lucyfera na Netflixie, gdy w biurze panuje cisza. Słuchawki na uszy i kolejny sezon pożerany w kilka dni. Jednak czy to już nie jest za dużo? Czy człowiek może skupić swoje myśli, zogniskować działanie na rzeczach służbowych, gdy w tle leci obraz, w uszach mówi lektor a akcję wypadałoby chociaż trochę śledzić? Oczywiście na Netflixie powinna być taka zakładka jak filmy, które można oglądać i się na nich nie skupiać, czyli w sam raz do home office, ale czy na pewno gwarantuje to wydajną pracę? Śmiem wątpić, ale może dlatego, że sama należę do osób uwielbiających monologi wewnętrzne i „brzmienie” swoich myśli. A te najlepiej można usłyszeć w ciszy.

Niemożność skupienia się na open space pchała mnie do brania zdalnych dni w pracy, gdy trzeba było pomyśleć kreatywnie. Kochałam te dni. Nieważne, że robiłam wtedy 5 pralek, zmyte miałam wszystkie naczynia i podlane 2 razy dziennie kwiatki. Ważne, że była cisza, której nie mogłam zaznać na open space. Och, jakiż to nieaktualny temat w dobie home office w standardzie… jednak jak mówiłam. Nie w Mindstream. Tu chcemy i lubimy być razem w biurze. Może nie można być tak efektywnym, bo chcesz z kimś wypić kawę, przypomni ci się, że nie opowiadałeś co wydarzyło się w miniony weekend i oczywiście chcesz dodać swoje trzy grosze do rozmowy współpracowników, ale nic nie przebije tej naszej biurowej rzeczywistości. Nawet jeśli czasem trzeba kogoś przymusić do słuchania Chopina, a czasem trzeba wytrzymać upał, który bije z kominka (tak, mamy kominek w biurze, fajnie, wiem). A Ty? Umiesz wytrzymać ze swoimi myślami w ciszy, czy włączysz ulubioną płytę, by coś „plumkało” w tle? Czego słuchasz, gdy możesz wybrać co chcesz?