Czy to możliwe, że w świecie przedsiębiorców, świadomych pracowników, klubów zrzeszających właścicieli firm i wykształconych managerów, szef może czuć się zupełnie sam? A inaczej… czy jest sytuacja, że sam nie jest?

Każdy kto marzy o stanowisku kierowniczym nie zdaje sobie do końca sprawy, jak wiele czeka go wyrzeczeń, nerwów i nauki. Później przychodzi satysfakcja, wyniki i oklaski, ale do tego momentu dochodzi się krętą i wyboistą drogą.

Zdajemy sobie sprawę, że może być ciężko, ale czy samotnie? O tym mało się mówi. Przedstawia się ogólny stres, wyrzeczenia, wyższą pensję i prestiż, ale nie samotność. Bo można powiedzieć w towarzystwie sobotniej imprezy u znajomych, że jest się zapracowanym i może nawet zestresowanym, ale samotnym? To niemęskie dla mężczyzn, ale kobiety też przecież chcą być męskie. Samotność kojarzy się nam ze słabością. Można być zmęczonym, bo mamy dużo zadań do wykonania / przypilnowania / eskalowania / delegowania. To jest coś „zewnętrznego”. Stres i nerwy mogą być bardzo obiektywne. Nic wstydliwego.

Ale samotność… Samotność to coś w nas. Może jakiś deficyt wynikający z naszych doświadczeń, psychiki itp.? To w nas! Nasza ułomność. Nasza słabość. Nikt nie chce być słaby. Nie manager / szef / właściciel. On ma być silny i odporny na psychologiczne trudności. One go nie dotyczą.

Projekt się opóźnia. Z mojego powodu? Może trochę. Powinnam przycisnąć zespół trochę bardziej, by dostarczyli na czas te funkcjonalności, ale mówili, że nie zdążą? Nie. Miało być na czas, a jest już dwa tygodnie po terminie. Za chwilę Zarząd. Nie wiem co powiedzieć, by było dobrze. Wiem, że będą chcieli, bym wyznaczyła konsekwencje dla zespołu albo dla mnie. Tak po prostu będzie. Co mogę z tym zrobić? Wezmę to na siebie, ale który to już raz? Mam dosyć brania wszystkiego na siebie. Może czas się „wywinąć” i powiedzieć kto faktycznie jest winny? Ale stracę zespół. Stracę w ich oczach. Boję się, bo chcę, by jednak mnie lubili. Dobra atmosfera jest dla mnie bardzo ważna. Co mam zrobić?

Jestem zdruzgotana. Mój pracownik zaczął się od pół roku dziwnie zachowywać. Jest arogancki, cyniczny i bywa agresywny. Rozmawiam kolejny raz o tym co się dzieje. Słyszę, że wszystko jest dobrze, że nie narzeka na finanse (!), na zakres pracy. Nic się złego generalnie nie dzieje. Wysyłam go do klienta na projekt. Na początku skrada serce jako nowy konsultant zespołu, daje skuteczne rady, wszyscy go szanują. Ale on jest coraz mniej zadowolony z pracy z kierownikiem projektu. Mówi, że ten się wymądrza, że wie lepiej, że kwestionuje jego autorytet. Ewidentnie jest ukryty konflikt. Nie zadziałałam na czas. Mój protegowany wchodzi w otwarty atak. Wyzywa kierownika projektu przy świadkach. Każą mu wyjść z firmy. Kontrakt jest zerwany. Nie chcą już ze mną rozmawiać. Nie chcą już nikogo innego od nas. Muszę dokonać wyboru, co dalej z pracownikiem. Sytuacja się komplikuje, bo on nie czuje się winny. Mówi o przemęczeniu pracą. O braku wsparcia rodzimego zespołu. Co mam zrobić? Nikt z zewnątrz nie może się dowiedzieć. A wewnątrz? Z kim porozmawiać o sytuacji? Muszę podjąć decyzję co dalej – sama. Mój przełożony mi nie pomoże. Wiem o tym.

Siedzę przy biurku. Wszyscy już wyszli z biura. Jest już szósta wieczorem. Cieszę się, że w biurze jest cisza i spokój. Mogę otworzyć tajemne tabelki z wypłatami, kosztami i podatkami. Przychodzi mail. Informacja od biura księgowego podatku VAT. Spodziewałam się go, ale czy czuję się z tym dobrze, że jest tak wysoki? Mam tylko kilka dni na jego opłacenie. Urząd Skarbowy potrafi działać ekspresowo. Cztery dni opóźnienia i jest już ponaglenie. Muszę zdążyć przed nim. Za chwilę wypłaty. Co jak co, ale są trzy świętości: ludzie – ich wypłaty, ZUS i Urząd Skarbowy. Na to musi mnie być stać. Jestem właścicielem firmy.

Nie mówisz im tego, bo nie chcesz, by to wpłynęło na ich samopoczucie, a w konsekwencji na ich pracę. Nie chcesz, by pomyśleli, że sobie nie radzisz jako osoba decyzyjna. Nie chcesz, by wiedzieli, bo zaczęliby się bać o swoją pracę. Może szukaliby nowej. Nie chcesz tego. Milczysz, bo twoim zadaniem jest chronić ich i biznes, który reprezentujesz. Milczysz. Bo idziesz sam. Im wyżej jesteś na tej górze dowodzenia, tym mniej ludzi obok ciebie, którzy niosą z tobą odpowiedzialność. I tak jest. To co czujesz, to ciężar decyzyjności. To ciężar samotności.