Projekt: Manager

Jeszcze nic lepszego niż Agile nie wymyślono… to dlaczego jest tak źle, skoro jest on tak dobry?

Na LinkedIn często widzę prowokacyjne hasła, że Agile umarł. Niektórzy biją brawo bez większego zastanowienia i wczytania się w treści. Po prostu są zmęczeni popularnością zwinności. Nie lubią, próbowali i się sparzyli czy po prostu nie przepadają za trendami mainstreamowymi? Nie wiem. Ale mogę przypuszczać, dlaczego niektórzy tak uważają.

Ostatnio w towarzystwie zapytano mnie, co robię w życiu. Poza filozoficzną odpowiedzią, która cisnęła mi się na usta, powiedziałam też o tej stricte zawodowej stronie, że Agile is my life. I się nasłuchałam, jak źle działa on w ich firmie, że jak słyszy „Scrum” czy „Agile” to mu się wszystko przewraca w środku, a sprzedawanie tego w firmie jako super rozwiązanie wywołuje uśmiech politowania. I to wcale nie jest odosobniona opinia… A mnie boli serce, bo naprawdę wierzę, że to działa. Ba! Wierzyć nie muszę, widziałam na własne oczy.

Agile umiera w agonii w firmach, które nie wiedzą jak go wprowadzić lub/i robią to źle.

Co prawdopodobnie się dzieje, że wdrożenie nie działa lub jest źle wprowadzane? Co poprzedza upadek i co słyszę najczęściej?

  1. Nie mówmy, że to Agile, bo ludzie się przestraszą.
  2. Dajmy im do przeczytania Scrum Guide i od poniedziałku wszyscy robimy Agile (true story, nie raz słyszane).
  3. Mamy Sprinty i Daily, to znaczy, że jesteśmy Agile.
  4. Filozofia? Po co komu to gadanie.
  5. Wszyscy jesteśmy przecież Agile (deklaratywnie na pewno).
  6. Jesteśmy Agile, ale wszystko ma być na już. Wszystko. Jest. Ważne. Teraz.
  7. To zajmie chwilę, to proste wdrożenie. Nie potrzebujemy pomocy.
  8. Agile? Agile to my mamy! Ale nawet w sumie nie wiedzieliśmy, że chaos to też metodyka (takie śmieszki).
  9. Przeszkolimy zespoły, po co nas samych? My nie musimy wiedzieć, oni muszą (słowa Zarządu).
  10. Wdrażamy Agile, ale KPI-sy są te same, co w modelu kaskadowym.

Zwinność to nie jest kalendarz spotkań. To nie jest też PowerPoint o wartościach. To zmiana sposobu myślenia, działania, komunikowania się i podejmowania decyzji. A to boli. Wymaga odwagi, pokory i czasu.

Największą pułapką Agile jest jego pozorna prostota. Scrum Guide ma kilkanaście stron. To zachęca ludzi do myślenia: „ogarnę w weekend”. Tyle że organizacja to nie dokument. To ludzie, kultura, napięcia i nawyki. Jesteśmy ludźmi, powiedzmy sobie szczerze… co może pójść nie tak? 

Bez systemowego wprowadzenia praktyk Agile, ale przede wszystkim bez autorefleksji na poziomie jednostki a później samej organizacji, bez zmiany zachowań i przekonań, nic się nie wydarzy. No, może poza utraconym budżetem, niechęcią, a później frustracją do zmian i zwinności. To ma dużą szansę się wydarzyć. 

Agile to nie religia, i nie moda. To praktyczna filozofia działania w złożonym świecie. Uczy, że nie trzeba mieć wszystkich odpowiedzi na starcie, że warto eksperymentować i iterować. Ale jeśli wdrażamy ją od linijki, bez refleksji, to zamieniamy ją w karykaturę samej siebie. 

Najlepsze transformacje Agile, które widziałam, zaczynały się od niewygodnych pytań: „Po co?”, „Czemu chcemy się zmieniać?”, „Czy jesteśmy gotowi odpuścić kontrolę na rzecz odpowiedzialności?”.

Najgorsze zaczynały się od: „Zróbcie nam transformację, tylko szybko, bo zaczęliśmy project X i chcemy, by w nim wszystko już było Agile”. Pewnie jest Ci to bardziej znajome. 

Zwinność nie umarła. Ona po prostu źle znosi bylejakość. Kiedy robimy ją po łebkach, oddaje nam to z nawiązką. Ale kiedy stosujemy Agile z głową, efekty zaskakują nawet największych sceptyków.

I nie, to nie musi być rewolucja. Dobrze wdrożony Agile to często mikrokroki: jedna dobra retrospektywa, jeden odważny feedback, jedno spotkanie z jasno określonym celem. To nie są fajerwerki – to systematyczna zmiana na poziomie codzienności.

Więc nie, Agile nie umarł. On po prostu czeka na ludzi, którzy potraktują go serio. I którzy zrozumieją, że najtrudniejsze w zwinności nie jest jej wprowadzenie – tylko wytrwanie w niej, kiedy znikają plakaty, a zaczyna się prawdziwa robota.