Często na siebie narzekamy, zastanawiamy się dlaczego wciąż nie nadążamy z wykonaniem obowiązków, a deadline’y mrożą nam krew w żyłach dopiero chwilę przed ich nastąpieniem. Oczywiście za każdym razem powtarzamy „Już nigdy więcej!” Obiecujemy sobie, że następnym razem rozplanujemy pracę na kilka dni i już ostatecznie rozstajemy się z nieprzespanymi nocami. Figa! Jeszcze nikomu się to nie udało… Ale jest nadzieja!
Szczypta teorii
Przyczyn ciągłego odkładania na później można doszukiwać się w tzw. „perspektywie czasowej”, czyli tym, co Phillip Zimbardo definiuje jako nasze nastawienie względem przeszłości, przyszłości i teraźniejszości. Żywimy wobec nich jakieś emocje, przekonania, a ich brzmienie nasuwa nam falę rozmaitych skojarzeń. W życiu codziennym nie zdajemy sobie sprawy z tego, że mimowolnie czujemy swoje trwanie w czasie i w naszej podświadomości nieustannie łączy się nasze „ja” z przeszłości i teraźniejszości z tym, do którego dążymy. Jest to niezbędny warunek, byśmy czuli się spójni osobowościowo. Stopniowo gromadzimy doświadczenia, które w różnym stopniu zapadają nam w pamięć i niejednakowo oddziałują na nasze emocje oraz uczucia. Oba te czynniki – świadomość czasu i zdarzenia z naszego życia, ostatecznie zadecydowały o tym, która z perspektyw będzie dla nas dominującą i do której będziemy przywiązywać największą wagę. Dzięki badaniom Philipa Zimbardo, wachlarz dostępnych opcji znacznie się poszerzył i prócz podstawowych orientacji temporalnych, wyróżniamy również przeszłościowo-negatywną, teraźniejszą hedonistyczną, przeszłościowo-pozytywną i teraźniejszą fatalistyczną.
Odcienie przeszłości
O przeszłościowo-pozytywnej orientacji czasowej możemy mówić, gdy osoba chętnie powraca do przeszłości i mile ją wspomina. Nie jest to jednoznaczne z uporczywym wracaniem do czasów dzieciństwa i nie ma w sobie symptomów silnej frustracji związanej z obecną sytuacją, ale raczej ma formę mimowolnych, przyjemnych wspomnień, wyłaniających się z naszej pamięci pod wpływem obrazów, dźwięków czy też innych bodźców zmysłowych. Warto pamiętać o tym, że nie jest to jednoznaczne z posiadaniem jedynie obiektywnie dobrych wspomnień – mogą występować tu także te trudne i bolesne, ale pod wpływem refleksji czy też terapii mogą okazać się życiową lekcją i ważnym doświadczeniem. W opozycji do tego podejścia wyróżniona zostaje perspektywa przeszłościowo-negatywna, która przejawia się w postaci silnych emocji negatywnych żywionych względem tego, co już minęło. Podobnie jak w poprzednim przypadku są to mimowolne, negatywne refleksje o tym, na co nie mamy już wpływu.
Wydawać by się mogło, że przynajmniej pierwsza z opisanych orientacji może być przydatna i pomocna w osiąganiu sukcesów, ale nic bardziej mylnego. Nietrudno jest bowiem zatopić się w przyjemnych wspomnieniach z młodzieńczych lat i wrócić do czasów gdy rytm doby wyznaczały zabawy, a nie obowiązki. Równie łatwe jest popadnięcie w głęboką melancholię i rozmyślanie nad tym, co wprowadza nas w silne przygnębienie. Zgodnie z zasadami psychologii, im bliższe nam jest nieprzyjemne wydarzenie (w tym przypadku obowiązek), tym silniejsza jest nasza motywacja do ucieczki od niego. Stąd właśnie pojawia się nieprawdopodobnie mocna wola chwilowego oddania się wspomnieniom lub też poczucie, że najpierw musimy naprawić błędy z przeszłości, by móc naprawdę dobrze wykonać obecne zadanie. Jednocześnie to, co było piękne w przeszłości, może być dla nas wspaniałym fundamentem do dalszego działania. Podobnie jest z tymi fragmentami naszego życia, które budzą żal i smutek. Kiedy już zdołamy uporać się z tym, co bolesne na tyle, aby zyskać względnie obiektywne obrazy, warto nie ustawać w pracy i wydobyć z przeszłości jeszcze więcej. Przekształcić negatywną przeszłość w silny motywator i źródło energii, do świadomego kreowania rzeczywistości.
Teraźniejszy odbiór
Wydawać by się mogło, że bycie popularnym i przebojowym pomaga w życiu, a kreatywność dodaje mu smaku. Zazwyczaj tak jest, ale tylko gdy to, co jest przez nas pożądane, pojawia się w odpowiednich momentach. Tam, gdzie potrzebna jest nasza niczym nieograniczona pomysłowość czy też umiejętność szybkiego reagowania na sytuacje patowe, niejednokrotnie oblewamy się rumieńcem zawstydzenia, czując własną niemoc. Mimo to umysł, któremu sprzyjają przewidywalne sytuacje, okazuje się bardzo dobrze zdawać egzamin, gdy należy rozplanować napięty grafik i wykonać wszystkie zlecenia na czas. Nonszalancki lekkoduch raczej zdecyduje się „odpuścić”, wybierając przyjemności lub radosną zabawę ze znajomymi. Takie teraźniejszo-hedonistyczne nastawienie, które nie zawiera bagażu przeszłych zmartwień ani nadmiernej troski o przyszłość, to ogromny potencjał. Wbrew temu, co dyktują obecnie life style’owe trendy, nie jest wskazane aby w każdej sytuacji wspaniale się prezentować, błyszczeć elokwencją i wydajnością. Warto natomiast te cechy mieć na podorędziu. W tym tkwi zresztą sęk bycia efektywnym pracownikiem – nie jesteśmy w stanie pracować bez przerwy, ale nie powinniśmy też sobie nadmiernie folgować. Warto poszukać pośredniej opcji, gdzie radość z chwili będzie nam towarzyszyła przez większość czasu, ale pod ręką znajdzie się też umiejętność samodyscypliny.
Przeciwnym obrazem do teraźniejszego hedonisty wydaje się nam być pracoholik, z manią osiągania kolejnych celów. Niekoniecznie tak jest. Paradoksalnie jest to raczej ktoś, kto zupełnie wyzbył się poczucia sprawstwa i zrzucił odpowiedzialność za wszystkie życiowe wypadki na barki losu. Dominującą cechą jest tutaj bezsilność i zależność od okoliczności. Trudno w tej grupie spotkać osobę, cechującą się żywiołowością czy wolą walki. To raczej grupa tych, którzy wyrozumiale przyjmują wszystkie niespodzianki i nie próbują wpłynąć na kształt swojego życia. Także tutaj jest pewien fundament do osiągania ogromnych sukcesów. O ile większość z nas z uporem maniaka próbuje zrozumieć wszystko, co ma miejsce wokół, o tyle teraźniejsi fataliści świetnie rozumieją, że niektóre wydarzenia nie mają swojej przyczyny i nie jesteśmy w stanie ich pojąć. Jedynym sposobem jest wówczas puścić wolno to, co od nas niezależne i spokojnie oczekiwać tego, co będzie dalej.
Puenta
Znalezienie złotego środka i odnalezienie się w meandrach rozdźwięku między codziennymi wymogami, a swoimi możliwościami to nie lada wyzwanie, które zdołało już przerosnąć wielu pracowników. Wiedza, refleksja oraz wola pracy nad sobą to świetne predyktory ogromnego sukcesu i pierwszy krok do zwalczenia własnych słabości.
Pasjonatka i studentka psychologii, wolontariuszka oraz praktykantka. Zakochana w twórczości Xaviera Dolana, Susanne Sundfor oraz Kurta Vonneguta. Zdecydowana zwolenniczka projektów Gaudiego oraz chińskich teatrów lalkowych. Dotychczas zwiedziła dokładnie połowę Europy, ale wciąż najchętniej powraca do Anglii i Grecji. Większość czasu spędza na pływalni lub rowerze – tym drugim ma zamiar przemierzyć Gruzję i Rumunię. Wśród swoich autorytetów wymienia Jerzego Stuhra i Krystynę Jandę.