Ta historia zaczęła się od konkursu… konkursu poświęconego dziecięcym start-upom. Od 11 roku życia mam własny ruch, który nosi nazwę „Międzynarodowy Ruch Latających Plecaczków”. Najczęściej jest on kojarzony z „Międzynarodowym Dniem Plecaka”, czyli świętem dla uczniów, które od 2018 roku obchodzone jest 15 października. Co zrobić, aby wyróżnić się z tłumu? Czy zawsze trzeba podążać utartymi schematami? Czy da się w tak młodym wieku zarządzać własną organizacją? O tym i nie tylko, przeczytacie w poniższym artykule.


Pomysł na…

W wieku 10 lat wzięłam udział w Ogólnopolskim Konkursie „Dzieciaki Startupy”, którego ideą było zgłaszanie pomysłów ulepszających codzienne życie. Pewnego dnia jechałam metrem i zobaczyłam stojącą obok mnie dziewczynkę z kolorowym balonikiem. Zaczęłam się zastanawiać, co by było, gdyby w plecaku dało się umieścić pudełko wypełnione jakimś gazem, na przykład helem i dzięki temu zmniejszyć ciężar tornistra. Z tym pomysłem zgłosiłam się do konkursu dla dziecięcych startupowców. Po wygranej, w kategorii nominacji internautów, postanowiłam dalej rozwijać tę ideę i wymyśliłam Międzynarodowy Ruch Latających Plecaczków, a następnie Międzynarodowy Dzień Plecaka.

Międzynarodowy Dzień Plecaka

Czym jest to święto? Celem jest, aby Międzynarodowy Dzień Plecaka był obchodzony we wszystkich szkołach 194 państw, a pomysły uczniów zostały uważnie wysłuchane. Dzieci tego dnia miałyby możliwość i przestrzeń do tego, by dzielić się swoimi pasjami, historiami i marzeniami, a jednocześnie okazję do dobrej, a przede wszystkim wspólnej zabawy! Nieważne, czy przyjęłoby to formę tylko jednej godziny lekcyjnej, czy całego dnia dedykowanych świętu zajęć – ważne, że uzyskalibyśmy realny czas na wymianę myśli oraz współpracę. Tego samego dnia organizowane są szeregi aktywności, są to między innymi: „Pasja z plecakiem” (historie i projekty uczniów), „Innowacja w mojej szkole” (warsztat, na którym dzieci wymyślałyby coś, co mogłyby wprowadzić w życie w szkole) i inne. Pomysł powstał w 2018 roku i od razu spotkał się z bardzo pozytywnym odzewem ze strony dzieci, studentów, rodziców i nauczycieli z wielu różnych państw, a święto to znalazło już swoje stałe miejsce w kalendarzu, w dniu 15 października.

Przez te kilka lat organizowania całego przedsięwzięcia zrozumiałam kilka rzeczy, na które na pierwszy rzut oka wydają się banalne, a jednak tak ważne.

Fot. Filip Klatka

Złote rady

  1. Nic na siłę. Szkoła, życie społeczne i prywatne. Jak połączyć te kwestie? Każdy z nas jest człowiekiem i mimo codziennych zajęć, potrzebuje również odpoczynku czy rozrywki. Każdy musi znaleźć swój indywidualny sposób na zachowanie work-life balance, ale najważniejsze: nic na siłę. Czasem można się poświęcić, ale nie pozwólmy, by obowiązki zdominowały nasze życie. Każdy potrzebuje chwili, godziny, czy dnia odpoczynku. Jeśli zaczniemy na siłę pracować, żeby coś osiągnąć, to przestanie to być naszą pasją, a stanie się przykrym obowiązkiem.
  2. NIE? Przez pierwsze kilka lat zbyt często słyszałam słowo nie. W życiu nie możemy się zbyt łatwo zniechęcać. Jeśli robimy to, co kochamy, to róbmy to dalej, mimo napotkanych wyzwań. To właśnie te wyzwania sprawiają, że stajemy się silniejsi i bogatsi o nowe doświadczenia. 
  3. Czasami trzeba sobie odmówić. Kiedyś oglądałam wywiad z jednym muzycznym zespołem nastolatek, w którego trakcie zadano im pytania o historii ich rozwoju. Powiedziały dużo, ale jedno zdanie, które pamiętam do dzisiaj, naprawdę utkwiło w mojej pamięci: „Musiałyśmy się często ograniczać. Kiedy nasi znajomi codziennie wychodzili, my musiałyśmy zostawać w studio i uczyć się tekstów, nagrywać kolejne piosenki. Lecz dzięki temu mamy to, co mamy teraz”. Już wtedy te słowa wywołały we mnie emocje i spowodowały wewnętrzny dialog. Czasami trzeba wybierać i nie zawsze jest to łatwy wybór. Jednak zawsze musimy pamiętać o tym, że robimy to dla siebie i własnej satysfakcji. Zmęczenie i niechęć niczego nam nie ułatwi. Tylko spokój duszy i ciała zapewni nam sukces!

Szukając inspiracji

Od samego początku działam sama, przy ogromnej pomocy i wsparciu moich rodziców oraz ludzi z LinkedIn. Nie sposób opisać wszystkich myśli, by ktoś w pełni zrozumiał nasze rozterki. W chwilach wątpliwości zawsze trafiałam na znak. Znak w postaci plakatu, zaproszenia na spotkanie networkingowe dla młodzieży. Na takich spotkaniach można poznać nowe osoby, dowiedzieć się o sukcesach i porażkach rówieśników. To też okazja do pokazania siebie lub po prostu obserwowania innych. Spotkania networkingowe w dzisiejszym świecie są nieodzownym elementem konferencji, seminariów czy innych wydarzeń. Nie zawsze muszą to być spotkania stricte biznesowe, by odnaleźć w nich wartość. Wartością dla nas samych będzie to, co z tego wyniesiemy i zapamiętamy. Może wizytówka, może nowe spojrzenie na sytuację, czy nowy pomysł. Każdy może tam znaleźć coś dla siebie, ja również – inspirację.

Fot. Sergiy Sukhoboychenko

Jawnie czy ukrycie?

Większość dzieci czy nastolatków ma jakieś hobby. Zazwyczaj jest to piłka nożna, tańce, czy inny sport. Znaczna mniejszość występuje na konferencjach, tworzy projekty, czy po prostu działa społecznie. Z początku strasznie się bałam, co pomyślą o mnie inni. Wtedy jednak usłyszałam takie słowa: „w życiu ma się wymówki, albo wyniki”. Zrozumiałam, że czas spojrzeć prawdzie w oczy. Czas dorosnąć i odważnie mówić o swoich osiągnięciach. Jak często w życiu zadajemy sobie pytanie: „co powiedzą ludzie”? Patrząc na innych w taki sposób, zawsze będziemy szli po ich śladach. Aby osiągnąć sukces, musimy znaleźć własną ścieżkę i sprawić, by to inni podążali naszymi śladami.

Czy porażka zawsze jest porażką?

Idąc na spotkanie, wypadałoby mieć określone oczekiwania, ale nie wolno z nimi przesadzać. 50% spotkań, a może nawet więcej nie potoczyło się po mojej myśli. Z części wyciągnęłam wnioski na przyszłość i uznałam je za dobrą lekcję. W innych przypadkach otrzymałam więcej, niż myślałam. Tak! Śmiało mogę powiedzieć, że każde spotkanie mogę zaliczyć do swoich sukcesów! To one kształtują nas jako człowieka, nasze kompetencje, nasze doświadczenie i spojrzenie na świat. Wyciągajmy z tego co najlepsze, by z każdym krokiem przybliżać się do swojego upragnionego celu. Miałam nawet taką historię, że na jednej z konferencji poznałam kobietę. Obiecała mi wiele, lecz na obietnicach się skończyło. Z tamtą osobą nie mam kontaktu od lat, już jej nie widzę na LinkedIn, ani nigdzie indziej… Pojawiła się i zniknęła. I kto wie, co by teraz było, gdyby nie tamto jedno spotkanie, które myślałam, że nic mi nie da, a dało znacznie więcej, dało mi bodziec do założenia profilu na Linkedin, gdzie aktualnie mam 13 tysięcy wyjątkowych osób w swojej sieci kontaktów. Osób, które wnoszą wiele do mojego życia i są źródłem nieocenionej wiedzy.

Fot. Sergiy Sukhoboychenko

TOP 4 pytania biznesu

Miałam 11 lat, kiedy zapoczątkowałam moją podróż społeczną. Często chodziłam na spotkania, nie mając nic, oprócz ciekawej historii i siebie samej. Pamiętam, jak byłam pytana, pytana i jeszcze raz pytana (i jest to całkowicie normalne). Oto TOP 4 pytania, które zadawano mi podczas spotkań z biznesmenami i darczyńcami:

  1. Jaka jest Twoja misja? Pytanie wydaje się banalne, odpowiedź jeszcze bardziej, ale czy zawsze potrafimy na nie w pełni odpowiedzieć? Misja jest niezwykle istotna, ponieważ dzięki tym kilku słowom czy zdaniom, druga osoba może od razu złapać szerszy kontekst. Jedno zdanie może sprawić, że ktoś zainteresuje się naszą organizacją, zapragnie w niej działać lub najzwyczajniej w świecie pomagać.
  2. Jaki problem rozwiązujesz, po co to robisz? Po misji często się zadaje takie pytanie. W końcu musi być jakiś cel.
  3. Gdzie widzisz siebie za 5 lat? Przyszłość. Nie wiemy, co wydarzy się jutro, a jednak musimy wiedzieć, co chcemy mieć za 5 lat. Bądźmy gotowi na to pytanie, mówi dużo o nas samych.
  4. Co z Twoim ruchem za 5 lat? Początki nie zawsze są łatwe, a wręcz nigdy nie są. Jeśli zaczynamy własną działalność, to od razu musimy wiedzieć, co chcemy osiągnąć. Nieważne czy się uda, czy nie. Szansa na to, że po drodze jeszcze 100 razy zmienicie zdanie, jest prawie pewna, ale zawsze trzeba mieć jakiś plan.

Oczywiście są również inne pytania, ale od tych zaczynały się moje początki i są zadawane do dzisiaj. Przy zakładaniu własnych organizacji, biznesów musimy wiedzieć, po co to robimy, dla kogo, co my chcemy osiągnąć i co dzięki nam osiągną inni.

Trzeba jednak pamiętać, że pytania to nie wszystko… Jest jeszcze praktyka w formie spotkań.

Fot. Sergiy Sukhoboychenko

30 sekund

Długie spotkania są przyjemne, kiedy na spokojnie mogę opowiedzieć o sobie, swojej historii, ruchu, czy organizacji. Lecz w ciągu ostatnich lat przekonałam się, że nie zawsze mam tyle czasu, ile chciałabym mieć. Moje najkrótsze spotkanie na przedstawienie pomysłu trwało 30 sekund. Powiem nawet więcej – było to na żywo i oglądała to cała Polska. Żadne długie wystąpienie nie zabrało mi tyle czasu, ile przygotowywałam się do tych 30 sekund. Jak streścić miliony rzeczy w kilka krótkich zdań? Jak wybrać esencję z całego potoku słów? Nie było to najprostsze, ale jakże potrzebne! Chcąc, by inni nas zauważyli, musimy mieć gotową krótką mowę, którą możemy przedstawić wszędzie – w windzie, na konferencji, gdy złapiecie prelegenta, zanim ucieknie idąc korytarzem. To jeden z kluczy do biznesu. Przy tym wszystkim warto pamiętać, że rozwój własnego pomysłu to nie tylko prezentacja. Podchodząc poważniej do swojej działalności, trzeba umieć składać sprawozdania, raportować działania, prowadzić budżet, zarządzać projektami, czy pracować z ludźmi.

Świat biznesu jest bardzo stary i rządzi się swoimi zasadami. Trzeba pamiętać, że otwierając nowy biznes, jesteśmy „młodzi” i nie jesteśmy konkurentami dla innych w tym, co już działa od dawna. Zachęcam do znalezienia własnej ścieżki, której nikt nie rozumie, mało osób ją praktykowało, a wtedy jest ogromna szansa na samodzielne zbudowanie czegoś nowego, oryginalnego. Czegoś, co przyniesie nam sukces!