O sile kobiet, byciu skutecznym liderem oraz… zwyczajnie sobą z Sylwią Królikowską, psychologiem, trenerką biznesu oraz Supernianią Liderów rozmawia Malwina Szopa.

Sylwio, często mówisz o tym, że nie trzeba być idealnym, żeby być skutecznym liderem. Jak nauczyć się odpuszczać i nie porównywać z innymi – szczególnie jako kobieta?

Warto zrozumieć, że każdy z nas jest inny, bo mamy inne geny, inną osobowość, inny temperament, a także inne doświadczenia życiowe, pochodzimy z różnych miejsc i różnych rodzin. Porównywanie się między sobą to jak porównywanie jabłek do gruszek – ani trafne, ani sprawiedliwe. Warto oczywiście inspirować się sukcesami innych, ale przede wszystkim zastanawiać się nad tym, jak korzystać ze swoich osobistych zasobów jak najlepiej. Każdy z nas jest człowiekiem, więc każdy będzie popełniał błędy. Moim zdaniem tym, co wyróżnia liderów wybitnych od tych słabych, jest samoświadomość. Skuteczny lider posiada umiejętność autorefleksji i przyznawania się do błędów w sposób szczery i autentyczny oraz potrafi wyciągać z nich lekcje. Znam liderów, którzy popełniają w kółko te same błędy, ale ponieważ albo nie pozwala im na to ego, albo twierdzą, że nie mają czasu wyciągać lekcji ze swoich potknięć, to kręcą się w kółko, frustrując i siebie i zespół. Co ciekawe, nasza nieidealność i autentyczność są inspirujące dla innych ludzi. Nie inspirują nas ludzie idealni, bo są w jakiś sposób nierealni. Bardziej inspirują nas osoby, które są podobne do nas i dzięki swojej pracy i determinacji osiągnęły to, co my też chcielibyśmy osiągnąć. To, że pokazują swoje wyzwania, trudności, ale przede wszystkim jak sobie z nimi poradzili, inspiruje nas dużo bardziej niż sztuczny świat osób, które próbują nam wmówić, że są bez skazy. Zwłaszcza młodsze pokolenie ma swoisty radar ściemy i nie musimy już przed nimi grać nieustraszonych i niezwyciężonych. Po prostu bądźmy sobą i swoim zachowaniem pokazujemy, że warto jednocześnie cały czas się rozwijać, a z drugiej strony mieć dużo wyrozumiałości dla swojej nieidealności.

Wiele kobiet boi się wychylać – obawia się ocen, komentarzy, etykietek. Co byś im powiedziała, żeby dały sobie prawo do bycia widzialnymi i słyszanymi?

Zarządzaj konsekwencjami – co najgorszego może się stać, jeśli powiesz na głos to, co myślisz, a co najgorszego może się stać, jeśli przez kolejne miesiące czy lata będziesz siedziała cichutko w kącie, czekając, aż ktoś cię zauważy? Po latach częściej żałujemy rzeczy, których nie zrobiliśmy niż tych, które zrobiliśmy, zwłaszcza jeśli to, co zrobiliśmy, nikogo nie krzywdziło, a jedynie było wyrazem naszych potrzeb czy pragnień. Wyobraź sobie, że nie podjęłaś żadnego działania, więc Twoje życie za pięć lat wygląda dokładnie tak samo jak teraz – cieszy cię to czy smuci? Każdy z nas jest odpowiedzialny za własne życie, a wszystko działa tak, jak trzeba, gdy my działamy! Przypomnij sobie te wszystkie sytuacje, gdy byłaś odważna i jak bardzo napawało cię to dumą i poczuciem sprawstwa. Ile razy byłaś w trudnej sytuacji, ale zawsze wychodziłaś z niej z cało. Naprawdę uważam, że każdy z nas ma w sobie wszystko, co trzeba, by żyć pełnią życia i realizować swój potencjał, tylko nikt nie rozwinie przed nami czerwonego dywanu i nie zaprosi nas do gry w życie, jeśli same o siebie się nie zatroszczymy w pierwszej kolejności.

Skąd czerpiesz swoją energię i pozytywne nastawienie – nawet wtedy, gdy wokół jest dużo krytyki i hejtu?

Ludzie, którzy niekonstruktywnie mnie krytykują, hejtują czy krzywdzą mnie, wyrządzają mi wielką przysługę. Wiem bowiem, że są ludźmi, którzy będą zabierali moją energię, więc cieszę się, że szybko okazało się, że powinnam jak najszybciej i jak najskuteczniej ich unikać. Najgorsze są osoby, które stwarzają pozory przyjaciół, a potem wbijają nam nóż w plecy. Takie osoby są niebezpieczne, z hejterem sprawa jest przynajmniej prosta. Na świecie jest ponad 8 miliardów ludzi i naprawdę nie widzę sensu, by tracić czas i energię na te kilka osób, które nie wnoszą do mojego życia nic wartościowego. Skupiam się na osobach, które wnoszą do mojego życia dobrą energię, które cały czas się rozwijają i życzą dobrze całemu światu. Mam także swoje rytuały, które zapewniają mi poczucie dobrostanu – bardzo dbam o higienę snu, regularnie kilka razy w tygodniu ćwiczę, uważnie oddycham i medytuję, racjonalnie się odżywiam, regularnie badam się, by upewnić się, że nie brakuje mi żadnych mikro i makroskładników. Wiem, że moje ciało i mój umysł to narzędzia, które mają mi posłużyć jeszcze z 50 lat, więc troszczę się o nie. Nie wierzę w kartezjański dualizm ciała i ducha, uważam, że człowiek jest jednością i tak, jak dbam o swój umysł i emocje, tak samo dbam o swoje ciało, bo tylko to zapewnia mi dobrą energię i motywację do działania.

Jak radzisz sobie z hejtem i ocenami, które nie są konstruktywne? Czy masz na to własny sposób albo rytuał?

Moja świętej pamięci babcia Jasia zwykła mawiać, że nie ma ludzi złych, są tylko nieszczęśliwi. Jako psycholog uważam, że istnieją ludzie źli i zaburzeni, ale faktycznie najwięcej krzywdy wyrządzają ci, którzy niosą w sobie dużo bólu, samotności, często niezrozumienia. Nie znam ani jednej szczęśliwej osoby, która krytykuje, hejtuje, zadaje ból. Większość ludzi spełnionych i szczęśliwych daje innym szczęście, dodaje skrzydeł, a nie zadaje ból. Kiedy więc doświadczam hejtu (co dzieje się rzadko), to zawsze myślę sobie o takiej osobie ze współczuciem – jakiej krzywdy ktoś musiał doznać, że ma potrzebę krzywdzić innych. W myślach mocno ją przytulam i wysyłam jej tony dobrych myśli. Serio! Po co karmić się gniewem, skoro można przyjemniejszą emocją? Po drugie zakładam, że nie każdy musi mnie lubić, czy kochać, bo ja też nie lubię i nie kocham wszystkich ludzi na świecie, więc nie mogę oczekiwać czegoś, czego sama nie robię – to byłaby hipokryzja. Trener Jose Murinhio powiedział kiedyś, że nawet Jezusa nie wszyscy kochali, więc zwykły człowiek jest bez szans. Nie stawiam sobie celu by wszyscy mnie lubi, stawiam sobie cel, bym ja sama siebie lubiła i każdego dnia kładła się z poczuciem spełnienia i dumy, że zrobiłam coś wartościowego dla świata. Każdego dnia staram się być dobrym człowiekiem nie dlatego, że ważne jest dla mnie, co inni o mnie pomyślą. Każdego dnia staram się być dobrym człowiekiem, bo ważne jest dla mnie to, co ja sama o sobie pomyślę.

Na naszym kobiecym spotkaniu PMI w Krakowie powiedziałaś: „jest tyle osób, które w ogóle nie myślą – i jakoś im idzie”. Co według Ciebie powstrzymuje kobiety przed działaniem, mimo że mają wszystko, czego potrzeba?

Uważam, że czasami niepotrzebnie za dużo myślimy! Serio! Rozpatrujemy scenariusze, które nigdy się nie zdarzą, a nawet jeśli się zdarzą, to wiele nie zmienią w naszym życiu. Czasami boimy się coś zrobić, coś powiedzieć, bo obawiamy się, że wyjdziemy na mało kompetentne czy wręcz głupie. Tymczasem to nasza odwaga w zadawaniu pytań jest tym, co jest doceniane i pożądane. Dużo lepiej zadać pytanie (nawet poprzedzając je stwierdzeniem „słuchajcie, bo potrzebuję się upewnić – czy dobrze rozumiem, że…”), niż po jakimś czasie żałować, że przegapiło się ważną szansę. Moja obserwacja jest taka, że wcale nie wygrywają te najbystrzejsze, czy najbardziej kompetentne kobiety, ale te, które mają w sobie najwięcej odwagi. Jeśli więc jesteś kompetentna, a dodatkowo zaczniesz wzmacniać swoją odwagę, to będziesz nie do zatrzymania!

Czy kobiety w roli liderek muszą być bardziej męskie żeby zostać zauważone? A może właśnie odwrotnie – powinny stawiać na miękką, ale silną kobiecą energię?

Osoby, które zachowują się niezgodnie ze stereotypem swojej płci, są postrzegane negatywnie – to smutne, ale niestety wyniki badań na ten temat są jednoznaczne. Jeśli więc kobieta zachowuje się bardziej stanowczo, bardziej agresywnie niż typowy mężczyzna, to jest postrzegana negatywnie. Mężczyzna jest stanowczy, zdecydowany, zachowująca się tak samo kobieta to zołza. Niestety wiele wody musi upłynąć, nim to postrzeganie się zmieni. Podobnie zresztą jest w przypadku panów – mężczyzna, który zachowuje się w sposób stereotypowy dla kobiety, nie jest postrzegany dobrze. Dlatego jestem za tym, żeby kobiety nie były agresywne czy nadmiernie rywalizacyjne, ale by doskonaliły się w swojej asertywności. Asertywność rozumiana jako ja jestem ok i ty jesteś ok. Moje potrzeby są ważne i twoje potrzeby są ważne. Porozmawiajmy o tym, co jest dla nas ważne i znajdźmy prawdziwą kooperację. Nie jestem uległa i nie jestem manipulująca. Czerpię ze swojego potencjału (uważność na drugiego człowieka, umiejętność uważnego słuchania, zrozumienie i empatia), a zarazem jestem uważna na swoje potrzeby. Pytam samą siebie: „Czy to, o co mnie prosisz lub mi proponujesz, jest dla mnie w porządku?” Jeśli nie, to szukam innych rozwiązań i głośno je proponuję. Nie godzę się na rzeczy, które dla mnie nie są w porządku po to tylko, by innym sprawić przyjemność. Czekolada przyszła na ten świat po to, by innym sprawiać przyjemność, ale nie człowiek!

Jak budować odporność psychiczną w świecie, który ciągle mówi nam, że mamy być lepsze, szybsze, piękniejsze?

A czyje to są powinności? By być jeszcze lepszą, jeszcze szybszą, jeszcze piękniejszą? Bo nie sądzę, że to są nasze powinności, a nawet jeśli tak uważamy, to bardziej są to pewne hasła, które powtarzano nam przez lata i przyjęliśmy je jako własne. To są ci wszyscy opiekunowie, którzy, chcąc dla nas dobrze, wmawiali nam stać cię na więcej. Gdy słyszę takie hasło, zawsze mam ochotę spytać: „A skąd wiesz, na co mnie dzisiaj tu i teraz stać?”. Osobiście doszłam do momentu w życiu, w którym uważam, że jeśli coś kosztuje moje zdrowie (także psychiczne), to mnie na to nie stać. Jestem tak szybka, tak dobra i tak piękna, jak w danym momencie mogę być. Czy mogłabym bardziej? Pewnie tak, ale jakim kosztem? Jeśli to by oznaczało, przekroczenie samej siebie, zaciągnięcie kolejnego długu energetycznego, czy emocjonalnego, to nie stać mnie na to. Młodsza nie będę, a może to i lepiej, bo dziś czuję, że już nic nikomu nie muszę udowadniać. W tym szalonym świecie zasypiam każdego dnia, pytając sama siebie: „czy dziś dałam z siebie tyle, ile mogłam, by osiągnąć najlepsze wyniki bez ranienia samej siebie, nadużywania siebie i drenowania siebie w imię cudzej satysfakcji?”. Jeśli odpowiedz brzmi tak, to zasypiam w poczuciu dobrostanu. Jeśli nie, to wyciągam wnioski i planuję kolejny dzień, biorąc pod uwagę lekcje z dnia poprzedniego. Jestem sama dla siebie nie tylko życzliwą przyjaciółką, która będzie przy samej sobie do końca swoich dni, ale także osobistym coachem, a czasami mentorem.

Jakie trzy rady dałabyś młodej dziewczynie, która dopiero zaczyna swoją drogę w świecie pracy i rozwoju zawodowego?

Pierwsza najważniejsza rada – bądź ciekawa! Ciekawa świata, ludzi, procesów, zjawisk wokół ciebie. Pytaj, obserwuj, proś o radę – im lepiej zrozumiesz swoje otoczenie, tym łatwiej będzie ci łączyć kropki i pokonywać kolejne szczeble kariery. Ucz się i rozwijaj dla samej siebie – w końcu dokądkolwiek pójdziesz, siebie weźmiesz ze sobą. Nie oczekuj, że ktoś cię rozwinie czy czegoś nauczy – to ty masz się rozwijać, uczyć i samodzielnie szukać przestrzeni do regularnego wzrostu. Po drugie – proś o feedback i feedforward. Pracuj na tym, co jest Twoim talentem i potencjałem, ale nie obrażaj się, jeśli ktoś zwraca ci uwagę na obszary do pracy. Im szybciej wyeliminujesz uciążliwe dla otoczenia zachowania, tym szybciej staniesz się pożądaną partnerką do współpracy. I po trzecie – nie narzekaj, nie marudź, nie bądź częścią problemu. Badania profesora Czapińskiego nie dowiodły, że pieniądze dają szczęście, ale dowiodły, że szczęście daje pieniądze. To oznacza, że jeśli będziesz proaktywna, optymistyczna i energiczna to przyciągniesz do siebie ludzi, a wraz z nimi nowe szanse i możliwości. Nie bój się zagadać do kogoś w firmowej kuchni, nie bój się podejść do kogoś na firmowym spotkaniu – jeśli czujesz, że firma nie korzysta z twojego potencjału w pełni, to może nawet o nim nie wie i jeśli nie dasz się poznać, nie zbudujesz wspierających relacji, to będzie ci trudno być zauważoną i docenioną.

Archiwum Sylwii Królikowskiej

A na koniec – czego sama nauczyłaś się od kobiet, z którymi pracowałaś jako mentorka, trenerka i towarzyszka w rozwoju?

Nauczyłam się tego, że każda z nas jest inna i to, co działa u jednej, dla drugiej może być nie do wdrożenia. Można się inspirować pewnymi zachowaniami, ale zawsze trzeba analizować, na ile jest to nasze, na ile jesteśmy z pewnymi zachowaniami spójne. Nie robić sobie wyrzutów, że coś się sprawdza u innych, a u nas nie – może tak być i to nie znaczy, że jesteśmy wybrakowane. Nauczyłam się także tego, że te kobiety, które podziwiamy na przykład w mediach społecznościowych, są dokładnie takie same jak my – mają te same kompleksy, wyzwania czy trudności. Po prostu każdego dnia postanawiają zawalczyć o siebie i robią chociaż jedną małą rzecz, która przybliża je do realizacji ich celów. I to jest moim zdaniem najważniejsza wskazówka dla każdej z nas – każdego dnia zrób jedną, nawet maleńką rzecz, która przybliży cię do spełnienia marzeń i zasypiaj z poczuciem dumy i spełnienia.

 Sylwio, dziękuję za inspirującą rozmowę!