TRIZ, czyli stojąc na ramionach olbrzymów
Projekt Andrzeja miał poważny problem. Właściwie to już cała jego kilkudziesięcioosobowa firma z branży okrętowej miała problem. Pod koniec projektowania kadłuba okazało się, że jedno z przejść ewakuacyjnych jest o 80 mm za wąskie i nie spełnia normy. Błąd wynikał ze zbyt późno otrzymanej informacji o szerokości urządzeń montowanych przy przejściu. Prawnicy wykluczyli możliwość dochodzenia roszczeń z tego tytułu. Nikt, nawet spośród najbardziej doświadczonych inżynierów, nie miał pomysłu, jak to rozwiązać. Wydawało się, że jedynym rozwiązaniem jest przeprojektowanie całego kadłuba tak, aby później statek mógł „przejść” przez odbiór. Niestety klient już nie zapłaci za dodatkowe 700 inżynierogodzin projektowania. Firma nie mogła sobie pozwolić na takie koszty. Poza tym na przeprojektowanie całego kadłuba nie było już czasu. Z pomocą Andrzejowi przyszedł TRIZ. Po dwóch godzinach warsztatu angażującego cztery osoby (w tym moderatora z Grupy ODiTK), udało się wyjść z rozwiązaniem, które wymagało zaledwie 15 inżynierogodzin i dodatkowych 50 dolarów pracy w stoczni. Poważny problem został rozwiązany niewielkim kosztem.