Skuteczne zarządzanie projektem lub produktem to sztuka. A skuteczne zarządzanie firmą to sztuka szczególna. A jak w każdej sztuce bywają mistrzowie i partacze. Tych drugich znacie pewnie na co dzień. Tych pierwszych… nie jest zbyt wielu, a przynajmniej ja takich mistrzów w ciągu ostatnich 30 lat spotkałem niewielu.
Proponuję jednak zostawić partaczy – których przecież łatwo rozpoznać – na boku i skupić się na mistrzach, na tym jak działają, jak się zachowują i jakie techniki zarządzania stosują. A w szczególności na jednej z tych metod, będącej – moim zdaniem – jedną z najbardziej niedocenianych metod zarówno zarządzania, jak i zarządzania projektami, czy produktami. Metodę, którą stosują prawdziwi arcymistrzowie, jak… Raul Jose Capablanca, czy Robert Fischer. Tą metodą jest – nadal: moim zdaniem – flow management oraz związane z nią techniki, praktyki i metryki.
Jak sugeruje tytuł felietonu, uważam, że „Flow is the King” w zarządzaniu. Dlaczego tak sądzę? Odpowiedź znajdziecie poniżej.
Zacznijmy od wyjaśnienia, tak pół żartem, pół serio, czym jest ten – nieco tajemniczy – flow, tłumaczony – dość zresztą niezręcznie – na język polski jako: przepływ.
Najpierw: „na serio”. Zauważmy, że ten „flow” pojawia się w wielu, dość odległych od siebie dziedzinach. W potocznym języku oznacza stały, ciągły strumień. W psychologii to stan mentalny pełnego skupienia, zaangażowania i satysfakcji z wykonywanej aktywności. W muzyce flow definiuje się jako „rytmy i rymy” tekstów hip-hopowych piosenek i ich wzajemne oddziaływanie. Jest też flow w zarządzaniu, a bardziej precyzyjnie w podejściu Lean: nieprzerwany i stały ruch prac w małych partiach poprzez powiązane systemy.
A „pół żartem”? Już Heraklit mawiał „panta rhei”, czyli: wszystko płynie. Faktycznie: niemal wszystko płynie: czas, pieniądze, robota, informacje.
A co w praktyce oznacza dla naszych arcymistrzów zarządzania flow management? To najpierw odpowiedzmy zwięźle na pytanie: czym jest samo zarządzanie? Sądzę, że zarządzanie to mechanizm dostarczania wartości naszym klientom, czy odbiorcom, wartości związanych z wytwarzanymi przez nasze zespoły – i/lub procesy – produktami lub usługami (czy coś tu nie brzmi znajomo? Zajrzyjcie do PMBOK® Guide 6th Edition). W dodatku: dostarczania w sposób stabilny, przewidywalny, można by rzec: płynny. I jeszcze coś: to wszystko ma cel, co w naturze oznacza, że… rzeka dokądś zmierza.
Spytacie: no dobrze, a gdzie tu flow management? Odpowiem: przeczytajcie uważnie powyższy akapit. Przecież jest tam mowa i o przepływie, który w firmie przybiera postać projektu, lub procesu z wyróżnionymi fazami oraz stanami w tych fazach, takimi jak: nowe, w realizacji, w oczekiwaniu, zrobione. Są też obiekty – chciałoby się powiedzieć: okręty i łódki na naszej rzece – produkty i ich składowe, a także typy prac: zarówno te bezpośrednio niosące z sobą wartość, lecz także inne, jak defekty (taka jakby wartość ujemna), ryzyka, czy też dług. A wszystko to zwizualizowane na rysunku, czy schemacie, bo przecież… „obraz jest wart tysiąc słów”.
No i jeszcze coś: przecież zarządzanie to… mierzenie i ciągłe doskonalenie. To już wiecie co mierzymy: przepływ tych różnych obiektów przez nasz projekt, czy proces. Potrzebne są jeszcze tylko mierniki. I tak doszliśmy do poziomu mistrzowskiego, a nawet arcymistrzowskiego.
W ramach flow management mamy takie mierniki jak: czas realizacji, przepustowość, efektywność przepływu, czy dystrybucja przepływu. No dobrze powiecie: ale po co nam one? Jak wykorzystać je w zarządzaniu? To kluczowe pytanie. Oto kilka odpowiedzi: do analizy i równoważenia popytu na prace z możliwościami realizacyjnymi, do prognozowania na kiedy zrobimy (i jakie mamy procentowe szanse realizacji w jakim terminie), do identyfikacji wąskiego gardła oraz… wiele innych. Wystarczy chwilę pomyśleć, jakie macie wyzwania w zarządzaniu i jak można je analizować przy pomocy powyższych mierników.
Wróćmy jeszcze do mojej tezy o tym, że flow jest jednym z najbardziej niedocenianych pojęć w zarządzaniu. Bo jakie podejście dominuje? Oczywiście efektywność zasobów – czyli dążenie do jak największego – najlepiej oczywiście stuprocentowego, albo i większego (ha, ha) – wykorzystania czasu pracy zarówno zasobów fizycznych, jak i ludzi. A negatywne efekty tego podejścia? Widzimy w zasadzie wszędzie wokół nas, nieprawdaż? Wystarczy jednak zmienić podejście i orientację na efektywność przepływu (ang. flow efficiency) i rezultaty biznesowe same… przypłyną. Problem polega tu na tym, że ta zmiana to przede wszystkim zmiana modelu mentalnego czyli sposobu myślenia o biznesie na poziomie menedżerów i kadry zarządzającej. A to… wcale nie przychodzi łatwo.
I jeszcze jeden aspekt tej efektywności przepływu, definiowanej, jako proporcja czasu faktycznej pracy do sumarycznego czasu realizacji zadania w danej fazie, obejmującego i czas pracy, i czas oczekiwania. Powiedzcie, jaką metodą zwiększyć efektywność przepływu: zwiększając czas pracy, czy może zmniejszając czas oczekiwania. Odpowiedź jest przecież prosta. Tylko… co się dzieje w naszych firmach i zespołach? Czy przypadkiem nie dominuje podejście: pracujmy więcej, dłużej… i w ten sposób tracimy naprawdę prostą i efektywną – choć wymagającą pomyślenia, najlepiej wspólnego – metodę doskonalenia naszego systemu pracy.
Jest jeszcze jeden aspekt „Flow is the King”, który bardzo mnie angażuje. Jaki? To taka zagadka dla Was. Szukajcie, a w zasadzie zarzućcie sieć, na pewno znajdziecie.
Mamy więc stabilny przepływ i przewidywalność. Mierniki i związane z nimi możliwości doskonalenia systemu pracy. Mamy też ten psychologiczny flow, sprzyjający motywacji i zaangażowaniu. Czy zgodzilibyście się teraz, że naprawdę „Flow is the King” w zarządzaniu projektem i produktem?
Jak to mawiał Heraklit? „Wszystko płynie”. Chwila. A czy jest może jednak coś stałego, coś niezmiennego w świecie? A pamiętacie może kto śpiewał „Return to sender”, albo „Love me tender”? To był prawdziwy król. To jest nadal król. Bo tak naprawdę król jest jeden. Po prostu: „Elvis is King”.
Konsultant i trener zarządzania i zarządzania projektami posiadający wieloletnie doświadczenie w doskonaleniu pracy firm, zespołów, menedżerów i liderów. Ekspert z ponad 25-letnim doświadczeniem w obszarze zwinnego i klasycznego zarządzania projektami, programami i portfelem projektów, zwinnego przywództwa oraz zwinnych transformacji i budowania organizacji projektowych. Wielki fan podejścia Flow Management, wykorzystującego Lean, Kanban oraz TOC, a także gier symulacyjnych. Mówi o sobie: „pomagam menedżerom, project managerom, zespołom i firmom pracować i zarządzać efektywniej, mądrzej oraz mieć z pracy i zarządzania więcej zadowolenia i satysfakcji”.