Strona internetowa w godziny zamiast dni czy tygodnie; aplikacja mobilna na wszystkie urządzenia i systemy operacyjnie w tydzień. Automatyzacja nudnych i powtarzalnych czynności… a to wszystko bez potrzeby programowania, bez konieczności zdobycia wykształcenia w obszarze IT. Brzmi abstrakcyjnie? Witamy w świecie no-code, Hyper-agile oraz Citizen Development!


Pamiętam czasy, kiedy wstawienie prostego formularza kontaktowego na stronę internetową wymagało niemało kodowania. Nie wchodząc już w bardziej zaawansowane funkcje, o których samodzielnym zaprojektowaniu mogłem wówczas pomarzyć.

Wykonanie tej czynności wymagało kontaktu z deweloperem, a więc umówienia spotkania i poświęcenie czasu na opisanie oczekiwanych funkcji. Następnie, po otrzymaniu zaprojektowanego formularza nierzadko sugerowaliśmy poprawki. W konsekwencji czas i cena wykonania również była niemała, a tym samym całego projektu! Pomijam już problemy w komunikacji, zgranie terminów, czy po prostu zwykłą frustrację rodzącą się wraz z mijającym czasem i kolejnymi spotkaniami poświęconymi na dyskusje, czy nasza wizja zostanie zrealizowana przez wykonawcę, czy też nie.

Rozwój technologii

Obecnie… kupując hosting za 100 zł rocznie, instalując odpowiednie oprogramowanie do tworzenia strony (np. WordPress), możemy korzystać z wielu ułatwiających pracę „wtyczek” jak np. Elementor Pro za około 49 dolarów rocznie. Korzystając z rozwiązania „chwyć i upuść” możemy samodzielnie składać naszą stronę, używając gotowych szablonów, które następnie sami zmodyfikujemy. Alternatywą może być również Webflow. A gdzie szukać informacji, jak to zrobić? Szukamy choćby na YouTube… społeczność jest niemała, już godzinny film pozwoli nam nauczyć się obsługi wybranego narzędzia.

Kolejnym przykładem zmian technologicznych jest historia mojego mistrza, który opowiadał mi, jak pisał swoją pracę doktorską na mechanicznej maszynie do pisania. Zwracał uwagę, że wymagało to wysiłku (również fizycznego), ale przede wszystkim uwagi, aby nie popełnić błędu. W przeciwnym razie musiał ponownie przepisywać całą stronę. W tamtych czasach nie było oczywiście mowy o programie MS Word, z którego powszechnie korzystamy, nie mówiąc o prezentacji w MS PowerPoint. Przypomnijmy sobie pracę nad prezentacją 5-10 lat temu a obecnie. Dzisiaj przygotowując prezentację zwracamy uwagę na jej estetykę. Szukamy inspiracji na przykład na Canvie. Najnowsza wersja PowerPointa sugeruje nam wygląd slajdu, pozwala modyfikować grafiki, a nawet umożliwia samodzielne usunięcie tła. Jeszcze jakiś czas temu było to nie do pomyślenia i wymagało przynajmniej podstawowej wiedzy z obszaru grafiki. Pomyślmy, co będzie za kolejne 10 lat?!

Technologia z założenia postępuje, ale ostatnio proces ten znacząco przyspieszył i ma wpływ na coraz więcej obszarów, w tym zarządzania. Dodatkowo, rozwój mediów elektronicznych pozwala tworzyć społeczności i globalnie dzielić się wiedzą. Dziś nie ma większego znaczenia, gdzie mieszkasz. Ważne, aby mieć dostęp do internetu oraz trochę czasu.

„Jeśli masz pomysł, to wykonanie jest znacznie prostsze aniżeli jeszcze kilka lat temu.”

dr Leonard Dajerling


Szacuje się, że pandemia Covid-19 przyspieszyła rozwój technologiczny i towarzyszącą mu automatyzację i robotyzację o około 15 lat. Już w 2018 roku ukazał się raport McKinsey&Company pt. Ramię w ramię z robotem. Jak wykorzystać potencjał automatyzacji w Polsce? Z treści raportu wynika, że:

„Do 49% czasu pracy w Polsce (odpowiednik 7,3 mln miejsc pracy) zajmują czynności, które mogą zostać zautomatyzowane do 2030 r. dzięki zastosowaniu istniejących (..) technologii z 2017 r.”


Pamiętajmy, że dane w raporcie bazowały na środkach z 2017 r. Obecnie dostęp do wiedzy i nowoczesnych rozwiązań jest znacznie łatwiejszy. Można więc postawić śmiałą tezę, że powyższe dane względem dzisiejszej technologii są zaniżone. W treści raportu wskazano również, że zautomatyzowane mogą zostać przede wszystkim zawody oparte na przewidywalnych czynnościach – zarówno fizycznych (np. pakowanie, spawanie, załadunek, przygotowanie posiłków), jak i umysłowych (np. zbieranie i analiza danych, wypełnianie formularzy, generowanie faktur, uzupełnianie i przetwarzanie danych). Oznacza to, że na rynku pracy kluczowymi kompetencjami przyszłości są umiejętności miękkie, takie jak kreatywność, praca w zespole, empatia, krytyczne myślenie, rozwiązywanie problemów i wykorzystanie wiedzy technicznej przy pomocy technologii. To umiejętności, które można wykorzystywać w wielu różnych zawodach, niezwiązane z jednym sektorem. Bez wątpienia nowe technologie zwiększają produktywność, znaczenie ma zatem to, czego zautomatyzować na tę chwilę nie możemy.

Low-code i no-code (LCNC)

Niedawno napisał do mnie kolega z pytaniem, czy jestem zainteresowany odkupieniem od niego miejsca na bootcampie z programowania w języku Java za cenę mniejszą niż katalogowa. Nie byłem oczywiście zainteresowany, ale zapytałem go o powód rezygnacji, jakby nie patrząc, z dość drogiego kursu trwającego 9 miesięcy. W odpowiedzi stwierdził, że nie czuje się na siłach i nie tego oczekiwał. Ale to, co było najważniejsze, to stwierdzenie, że:

„(…) to, czego się nauczę w 9 miesięcy bootcampu z programowania (…), obecnie można zrobić w kilka godzin lub dni w odpowiednich programach LCNC. A zanim wejdę na poziom zaawansowanego, dobrze opłacanego programisty minie kilka lat ciężkiej pracy.”


Niestety, miał rację, bo to nie pierwsza taka historia prowadząca do podobnych konkluzji. Jest oczywiście wiele opowieści o tym, jak po kilku miesiącach nauki można zarabiać magiczne 15k, ale myślę, że każdy profesjonalista jedynie uśmiechnie się słysząc tego typu opowiastki. Programowanie wymaga określonych kompetencji oraz dużo wysiłku. Znam wielu zawodowych programistów zarabiających więcej aniżeli magiczne 15k, jednak są to osoby, które wybrały to zajęcie z pasji, o bardzo analitycznych umysłach, które czerpią radość z kodowania i od wielu lat rozwijają się w branży.

Czym więc jest no-code?

No-code  to szybko rozwijający się trend w technologii. Polega na tym, że powstaje coraz więcej narzędzi, które pozwalają tworzyć zaawansowane rozwiązania IT bez potrzeby korzystania z usług programisty i bez umiejętności programowania. Obecnie na rynku istnieje ogromny niedobór doświadczonych programistów, a ponadto wiele aplikacji działa podobnie. Szczególnie popularne stają się aplikacje do zarządzania zasobami przedsiębiorstw ERP (aplikacje do zarządzania zadaniami i projektami). W związku z tym narodziły się pomysły wypełnienia tej luki. Zaczęły powstawać narzędzia, za pomocą których osoby niebędące zaawansowanymi programistami mogą budować własne aplikacje, np. automatyzujące nudną pracę!

A co z low-code? To nic innego jak platformy niskokodowe. Korzystanie z nich wymaga znajomości danego języka programowania w celu modyfikacji gotowych skryptów. W tym przypadku mamy dostęp do kodu źródłowego, który możemy dowolnie – ręcznie – modyfikować. Rozwiązania low-code są już szeroko znane i lubiane wśród deweloperów. Skupmy się dalej na no-codzie.

Jak to wygląda w praktyce? Weźmy choćby program FlutterFlow, w którym możemy wizualnie budować aplikacje na urządzenia mobilne. Wiedząc już, jakie opcje ma posiadać nasza aplikacja, możemy przystąpić do jej projektowania. Przerzucamy funkcje na wirtualny ekran urządzenia, a następnie je modyfikujemy. Zaprojektowana w ten sposób aplikacja może zostać opublikowana zarówno dla urządzeń bazujących na systemie Android, jak i iOS, ale… także jako aplikacja webowa. Upraszczając, przypomina to zaawansowane puzzle, gdzie każdy element spełnia określoną funkcję, którą możemy modyfikować. Po ułożeniu całości wciskamy enter, a chmura przetwarza i generuje pliki instalacyjne na urządzenia. Jeszcze niedawno zaangażować trzeba było osobne zespoły na opracowanie rozwiązania na każdy system operacyjny, dziś aplikacja generowana jest jednocześnie na nie wszystkie.

Co możemy stworzyć za pomocą rozwiązań no-code? Wszystko zależy od naszych oczekiwań, bo można naprawdę wiele. Od stron internetowych, rozwiązań e-commerce, aplikacji na różne systemy operacyjne i webowe (Windows 10, Android i iOS). Nasze aplikacje mogą automatyzować pracę w tle, służyć naszym klientom do umawiania spotkań itd. Warto wspomnieć o budowaniu prototypów. Mając pomysł na biznes należy zweryfikować rynek, więc zamiast wchodzić w znaczne koszty tworzymy MVP produktu badając zainteresowanie potencjalnych klientów. I tutaj no-code wychodzi naprzeciw oczekiwaniom, ponieważ tworzenie prototypów jest znacznie prostsze, ale i tańsze.

Efektem pracy zespołu, przykładowo w ramach warsztatu Design Thinking, nie musi być już papierowy plakat, a na przykład gotowa strona internetowa. Ponieważ dziś tworzenie stron internetowych jest trochę trudniejsze niż prezentacja w PowerPoint.

Tabela 1. wskazuje różnice między obecnym tradycyjnym podejściem, a tym wykorzystującym rozwiązania no-code.

Tabela 1. Różnice w podejściu tradycyjnym i no-code.
Źródło: opracowanie własne

Dodam, że podobnych rozwiązań do FlutterFlow jest naprawdę sporo, a oto kilka z nich: Bubble, Glide, Teta, Adalo. W Glide można stworzyć aplikacje mobilne i strony internetowe w oparciu o formularze Google i gotowe szablony w postaci aplikacji (m.in. prosty sklep internetowy, aplikacja do obsługi konferencji, system CRM, aplikacja do dostarczania jedzenia na zamówienie, zarządzanie nieruchomościami, i wiele, wiele innych gotowych szablonów podzielonych na kategorie). Można również znaleźć wiele kursów online, na przykład w jednym z najpopularniejszych na świecie serwisów oferujących kursy już za 42,99 zł nauczymy się budować własną aplikację o tych samych funkcjach co popularny Uber. Inne kursy oferują wiedzę, jak zaprojektować funkcjonalny klon Instagrama – a to wszystko w kilka godzin.

Pomyślmy, co jest korzystniejsze:

  • poświęcenie czasu na kilkumiesięcznym kursie z jednego (jeszcze) popularnego języka programowania

czy

  • biegłe opanowanie jednego programu z obszaru no-code w kilka tygodni?

A jak wyglądają twarde dane dotyczące tego obszaru? Zacznę od tych najbardziej wyrazistych, a więc od pieniędzy. Według Impact Networking wartość rynku no-code od 2015 do 2022 roku wzrośnie z 1,7 do 27 mld dolarów. W 2021 r. rozwiązania no-code tworzyły rynek o wartości 20 mld dolarów. Równie wyrazistym wskaźnikiem jest sama liczba aplikacji. Szacuje się, że do 2030 r. powstanie ok. 500 mln nowych aplikacji, z czego 400 mln zostanie opracowanych w technologii no-code. Z roku na rok gwałtownie rośnie odsetek programistów używających powyższych rozwiązań. W 2019 r. było ich 37%, a w 2021 r. już około 50%.Deweloperzy doskonale zdają sobie sprawę, że nie muszą samodzielnie pisać programu, skoro mogą złożyć go z wcześniej przygotowanych elementów.

Dla kogo no-code?

Zmiany technologicznie nieubłaganie i stale weryfikują rynek pracy. Zdarza się, że cały dział został zautomatyzowany, a kilkunastu dotychczasowych pracowników musiało „szukać nowych wyzwań” gdzie indziej. Należy spodziewać się przyspieszenia dynamiki procesu automatyzacji czynności powtarzalnych, w ich miejsce wykorzystane zostaną dedykowane programy, np. Zapier, Integromat, Microsoft Power Automate, które pozwalają łączyć inne aplikacje oraz tworzyć scenariusze w celu automatyzacji procesów biznesowych. Jeśli gotowe rozwiązania okażą się niewystarczające, to samodzielne opracowanie programu, po wcześniejszej analizie potrzeb, nie będzie problemem w no-code. Na szczęście nowe technologie również tworzą nowe miejsca pracy i tak jest w tym przypadku.

Nabycie pewnych technicznych kompetencji teraz pozwoli wydajniej pracować, a tym samym stać się cennym zasobem w miejscu pracy.

Wejście w ten świat wcale nie musi oznaczać przebranżowienia. Nieważne, czy jesteś księgową, prawnikiem czy choćby strażakiem. Samodzielnie możesz opracować własny blog do budowania społeczności czy dzielenia się wiedzą. A może prowadzisz jednoosobową firmę i chcesz udoskonalić jej procesy tak, aby skupić się na relacji z klientami, a nie męczyć się z powtarzalnymi procesami?

Mój kolega prowadzi poradnię dietetyczną. Dotychczas obsłużył około 20 tys. klientów, a jest w stałym kontakcie z kilkoma setkami. Na pytanie, ilu pracowników zatrudnia odpowiedział  – nikogo!

Tak, nikogo. Ponieważ całość obsługuje z poziomu programu ERP, który opracował i rozwija samodzielnie. Każdy jego klient zakłada konto i pobiera dedykowaną aplikację. Umawianie spotkań, analiza wyników badania krwi, dieta itd. odbywa się z poziomu aplikacji. Wiele czynności jest zautomatyzowanych. A to wszystko w no-code.

W ramach badania rynku umówiłem się na rozmowy z kilkoma software house’ami z zapytaniem dotyczącym wykonania kompletnego sklepu internetowego z automatyzacją obsługi oraz dedykowaną aplikacją mobilną dla klientów na Android i iOS.

Jakie były odpowiedzi? Czas wykonania i ceny wahały się różnie, ale mediana to około 6 miesięcy pracy i ok. 20 tys. funtów za całość. Oczywiście, w ramach pracy nad produktem miałbym kilka, kilkanaście spotkań z Product Ownerem i zespołem w ramach retrospekcji w Scrumie, tak aby zwinnie mógł reagować na moje potrzeby. Oczywiście, cena również mogłaby się zmieniać – rosnąć. Kiedy zapytałem, ile może zająć typowa modyfikacja funkcji, odpowiedzieli – ok. tydzień do trzech w zależności od kontekstu. Zapytałem, czy możliwe jest wykonanie całości w 2 tygodnie, a modyfikacje w kilka godzin. Jak można się domyślić, usłyszałem, że jest to niemożliwe. Ale czy jednak tak jest?

Witam w świecie Citizen Development

W 2012 r. analitycy Gartnera oświadczyli:

„Wszyscy jesteśmy teraz deweloperami”


co jest nawiązaniem do rodzącego się ruchu Citizen Development, który szybko rozwija się na rynku i jest stale rosnącym trendem. Czym jest Citizen Development (tłum. rozwój obywatelski)? To proces biznesowy, który zachęca pracowników nieprzeszkolonych w obszarze IT do zostania programistami przy użyciu sankcjonowanych przez IT platform low-code/no-code (LCNC) do tworzenia aplikacji biznesowych. Takie podejście do tworzenia oprogramowania umożliwia pracownikom – pomimo braku formalnej edukacji w zakresie kodowania – zostać programistami obywatelskimi, czyli Citizen Developerami. Tworzą i dostosowują istniejące programy do specyficznych potrzeb użytkownika i poprawiają wydajność operacyjną w firmie albo samodzielnie tworzą własne SaaS-y.

60% aplikacji jest już tworzonych poza działami IT, a w dodatku połowa z nich (czyli 30%) już teraz jest opracowywana przez pracowników, którzy mają niewielkie albo bardzo ograniczone kompetencje programistyczne.

Rola Citizen Developerów staje się coraz bardziej kluczowa. Tworzą oni nowe lub zmieniają istniejące aplikacje biznesowe bez konieczności angażowania działów IT. Obecnie pracownicy wciąż ubiegając się o zatwierdzenie nawet najmniejszego projektu lub zmiany, spotykają się z frustracją, ponieważ ich prośba może utkwić w dziale IT niekiedy miesiącami. Podczas tego oczekiwania najprawdopodobniej zmieniły się wewnętrzne priorytety biznesowe, a konkurencja w biznesie stale się dostosowywała. Programiści obywatelscy są bardziej elastyczni, szybko reagując na dynamiczny krajobraz biznesowy.

Tym samym Citizen Developers, czyli osoby posiadające kompetencje z budowy aplikacji no-code, będą jednymi z najbardziej poszukiwanych na rynku pracy (obecnie ta tendencja jest już widoczna w USA).

Platformy no-code dojrzały do tego stopnia, że minimalizują potrzebę ręcznego kodowania podczas tworzenia poważnych aplikacji klasy korporacyjnej. Są znacznie bardziej dostępne dla osób nieposiadających formalnych kompetencji. W rezultacie ich wykorzystanie eksploduje. Według firmy Gartner:

„do 2024 r. co najmniej 65% wszystkich nowych aplikacji biznesowych będzie tworzonych za pomocą zestawów narzędzi o wysokiej produktywności, takich jak platformy do tworzenia aplikacji niskokodowych i niewymagających kodowania.”


LCNC nie tylko przyspiesza innowacje i proces tworzenia aplikacji, ale także zmniejsza zaległości i uwalnia personel IT od ustalania priorytetów i radzenia sobie z pilniejszymi kwestiami biznesowymi.

Zgodnie z raportem Forrester Consulting, wykorzystanie popularnych platform typu no-code i low-code nawet o 70% zmniejsza koszt rozwoju aplikacji, a na przestrzeni trzech lat przynosi 362% zwrotu z inwestycji.

Jak tym zarządzać, czyli kilka słów o Hyper-agile SDLC

Czy znacie PRINCE2, Scrum i agile? Zakładam, że tak. Ostatnimi czasy szczególnie głośno jest o zwinnym zarządzaniu projektami, czyli słynnym agile. Zwinne zespoły, szybkie reagowanie na zmiany itd. A co powiecie na Hyper-agile?

Wraz z rozwojem no-code należy zredefiniować obecne podejście do zarządzania projektami. Ustandaryzowane metodyki – niestety – nie odpowiadają na potrzeby obecnych grup projektowych wykorzystujących platformy LCNC. Często spotykam się z podmiotami, które nie słyszały o nowoczesnym zarządzaniu przy wsparciu podejścia agile, a co dopiero o nowszych rozwiązaniach. Niestety, prawda jest brutalna. Obecny postęp technologiczny wymusza transformację cyfrową, a organizacje, które przegapią zmiany po prostu stracą.

Odpowiedzią na potrzeby zarządzania nowoczesnymi projektami przy wsparciu LCNC jest m.in. Hiper-agile SDLC. Zacznijmy od samego SDLC – to nic innego jak cykl życia oprogramowania. Jest terminem znanym w świecie IT i reprezentuje sześcioetapowy proces, wykorzystywany do planowania, tworzenia, testowania i wdrażania systemu informatycznego. Sam proces SDLC wygląda następująco: 1. Analiza wymagań; 2. Projekt; 3. Rozwój i testowanie; 4. Wdrożenie; 5. Dokumentacja; 6. Ocena. Przechodząc już do Hyper-agile SDLC można śmiało zauważyć, że jest połączeniem tradycyjnych metod SDLC i Agile. Obejmuje kompleksowe procesy szybkiego rozwoju projektów przy pomocy LCNC. Ze względu na lżejsze wymagania dotyczące dokumentacji i zarządzania IT, projekty Citizen Development wykorzystujące hiper-zwinne procesy SDLC mogą szybko tworzyć pomysły, projektować, opracowywać i wdrażać rozwiązania biznesowe.

To, co przemawia na korzyść hiperszybkich projektów, to przede wszystkim projektowanie i rozwój eliminujące potrzebę gromadzenia rozbudowanych wymagań, wielokrotnego przekazywania i niepotrzebnej dokumentacji. Realizacja projektu odbywa się w mniejszych zespołach, rozwój następuje w czasie rzeczywistym, a lżejsze zarządzanie skutkuje mniejszymi kosztami zarządzania i uwalnianiem zdolności w organizacji.

W praktyce wygląda to tak, że w jednym teamie możemy od pomysłu wytworzyć produkt bez styku z działem IT w kilka dni zamiast miesięcy. Albo wymyślić rozwiązanie, które pozwoli przyspieszyć obecnie realizowany projekt poprzez zautomatyzowanie części zadań w LCNC.

Zestaw najlepszych praktyk zarządzania projektami Citizen Development został zawarty w książce autorstwa PMI pt. The Handbook for Creators and Change Makers.

Na sam koniec warto przytoczyć jeszcze dwie uwagi:

Według Towards Data Science, bardzo silnym stymulantem do rozwoju będzie transformacja w kierunku Biznesu 4.0, która wywołuje skokowy wzrost zapotrzebowania na zasoby IT.

A eksperci DevTeam.Space przekonują, że platformy LCNC znacząco przyspieszają transformację cyfrową i skracają listę projektów IT do wykonania, ale także zmniejszają zależność od trudnych do pozyskania specjalistów, dysponujących niszowymi umiejętnościami programistycznymi.