Co poza gorącą herbatą pomoże, kiedy sezon na zwolnienia lekarskie zostanie oficjalnie otwarty? Kiedy projekt przecieka przez kratki Excela, a nam podnosi się temperatura czoła? Lub gdy z innych, mniej lub bardziej obiektywnych przyczyn, nie damy rady dotrzeć fizycznie do tzw. miejsca pracy? Oczywiście z pomocą przychodzi Home Office (wtedy herbata naturalnie bez prądu). O tym, jakie historie można spotkać po drugiej stronie monitora, przeczytasz w czwartym już odcinku SOR-u. A jest o czym czytać, bo nasi Redaktorzy i Redaktorki z niejednej kuchni kawkę pili.
Co działo się z Kevinem, gdy zostawiono go samego w domu, widzimy co roku o tej samej porze, na tym samym kanale. Co dzieje się z PM-em (lub innym członkiem zespołu), który chce lub musi pracować z domu, widzimy tylko czasami. Uproszczoną grafikę o nazwie HOT (Rys. 1), której znaczenie znajdziesz w słowniczku na końcu artykułu, wykorzystamy do zobrazowania czterech głównych kombinacji pracy zdalnej.
Przywilej
Pragniemy zaznaczyć, że absolutnie nie zachęcamy do chorowania przed komputerem. Tym bardziej, do udawania pracy chowając się w domu lub na działce (do tego wątku zaraz wrócimy). Możliwość pracy co najmniej hybrydowej to ogromny benefit. Postawmy sprawę jasno: praca poza firmą musi być wykonywana zgodnie z regulaminem pracy, kodeksem pracy i zasadami BHP. Wszystkie przywołane w tym artykule sytuacje są prawdziwe, co nie znaczy, że są obiektywnie właściwe i zawsze kończyły się tylko uśmiechem. Potraktujmy ten artykuł jako lustro, w którym każdy z nas zobaczy swojego awatara.
Nasze dlaczego
Powodów konieczności lub chęci pracy z domu poza gorszym samopoczuciem może być bardzo wiele. Awaria auta. Krzywe tory. Wizyta kuriera lub kurierów dwóch. Zima, która zaskoczyła nie tylko drogowców. Brak paliwa z dowolnego powodu, również „awarii” dystrybutorów itd. No ale dlaczego nowa osoba w zespole, twierdząca, że bardzo się stara, jeszcze bardziej się stresuje, a najbardziej to boi się Klienta, podczas pracy jedzie na działkę typu RODo (Rodzinne Ogródki Działkowe – przyp. red.)? Co więcej, nie jest tam sama. Co jeszcze więcej – jest tam grill (IYKWIM – patrz słowniczek). Nie tak radzi się ze stresem w pracy i nie tak wchodzi się do zespołu. No, chyba że muzycznego. Sam fakt pracy z RODu czy nawet z Rodos nie jest czymś złym, ale w tym przypadku było to mocno nie na miejscu (dosłownie i w przenośni).
Working elsewhere
Spacer z psem podczas spotkania, kiedy tylko słuchasz? Bardzo proszę, o ile masz podzielność uwagi na tyle, że nie zapomnisz po nim posprzątać i nie wyjdziesz na ulicę na czerwonym świetle. Usypianie dziecka po południu? Trudniejsza sprawa, bo samemu można skończyć z zamkniętymi oczami, ale jeśli ktoś musi, to chyba można nazwać to siłą wyższą (wciąż zakładając, że nie pozorujemy pracy, podczas gdy zespół wykonuje całą robotę). Przechadzający się przed kamerą kot zawsze wywołuje uśmiech (szczególnie jak łapkami napisze coś na klawiaturze), nie mówiąc o machających na drugim planie znudzonych lub pobudzonych dzieciach. No ale wizyta na siłowni nie podczas wygospodarowanej na nią przerwy a w trakcie trwania konferencji? Czy to jest siła wyższa? Czy podczas fikołków (ang. fitness) można się skupić na pracy? Raczej nie. Czy to jest właściwe dać innym usłyszeć (na całe szczęście nie zobaczyć) podczas czyjegoś wystąpienia: szybciej, szybciej, dawaj, dawaj? Zdecydowanie nie. Z drugiej strony dobrze, że to była „tylko” siłownia.
Naga prawda
Wiele jest sytuacji zabawnego tła podczas pracy zdalnej. Nierozwieszone pranie, przechadzający się domownik w „niepełnym rynsztunku” czy koszula plus dresy tak naprawdę nikogo już nie dziwią. Jeśli znasz jednak osobę, która zawsze nie odbiera pierwszego połączenia na komunikatorze lub zapytana znika i łączy się dopiero po krótkiej przerwie, wiedz, że najpewniej pracuje… nago, jak koleżanka naszego kolegi. Wiadomo, że klimatyzacja to zło. Stosujemy ją w upalne dni, zużywając prąd, który tworzymy wciąż w mało ekologiczny sposób, pogłębiając tym samym problem, przez który ją włączamy. Ta walcząca z globalnym ociepleniem koleżanka zawsze odrzucała pierwsze połączenie, wykorzystując ten czas na nadrobienie zaległości w dress code. Potem wracała do „ustawień fabrycznych” aż do kolejnego połączenia. Dlaczego takie zachowanie jest złe? A czy ktoś w ogóle sugerował, że takie zachowanie jest złe?
Fat finger
O błędzie „grubego palca” zawsze mówiło się w kontekście literówek lub cyfrówek (q zamiast w lub 2 zamiast 3). Od czasów powszechnej pracy zdalnej mówi się dodatkowo o fat finger mistake, kiedy omyłkowo chcąc się „odmutować” włączymy kamerę, lub chcąc coś powiedzieć, pokażemy tylko swoją gadającą głowę. Tajemnicą poliszynela jest, że odpowiada za to spisek osób, które zaprojektowały położenie przycisków tak, aby łatwiej było się pomylić (Rys. 2).
To oczywiście nie dotyczy tylko telefonu, bo i na komputerze obie ikonki znajdują się niebezpiecznie blisko siebie. Próbują to teraz zatuszować, wprowadzając jakieś filtry i awatary, ale powiedzmy sobie szczerze – można to było lepiej rozplanować. Choć jakby się dłużej zastanowić, to nie przycisk jest zawsze winny. Często to nasz brak zdecydowania, kiedy pracujemy, a kiedy wykonujemy czynności dnia codziennego, sprawia, że dostarczamy materiał na bycie legendą firmy (niekoniecznie w dobrym znaczeniu tego słowa). Kto choć raz na callu nie słyszał ćwierkania ptaków lub krzyków małp (w domyśle z ZOO, nie pokoju obok), niech pierwszy rzuci myszką w monitor. Odgłosy toaletowej ceramiki lub niewybredny/niecenzuralny komentarz idący w eter na długo może stygmatyzować osobę, która się tego dopuściła. Tak jak wspomniany na wstępie Kevin nie zawsze zostawał domu, tak i pracować nie trzeba dokładnie w swoim miejscu zameldowania. Nie znaczy to jednak, że narzędzie pracy musimy zabrać ze sobą wszędzie tam, gdzie pójdziemy. Jeden z przykładów (dotyczący pobytu w lesie) był tak skrajny, że po pierwszej korekcie zdecydowaliśmy się tę historię usunąć. Czy to znaczy, że trzeba zamykać lasy? Nie. Trzeba zachować zdrowy rozsądek.
Rewers
Są na szczęście przykłady, kiedy to zabieranie „pracy” poza wyznaczone miejsce jest wykorzystywane zgodnie z założeniem. Bywa przecież tak, że to sytuacja zmusza nas do podjęcia takiej alternatywy. Kto widział osoby pracujące podczas pobytu w szpitalu (na przykład z dzieckiem) czy w taksówce (bo samolot się spóźnił) wie, że wymaga to sporych umiejętności i kosztuje mnóstwo energii. Niestety wciąż bywa to oceniane jako coś wygodnego, podczas gdy jest komfortu przeciwieństwem.
Co więcej, jeden z naszych kolegów zorganizował on-line imprezę dla studentów z niepełnosprawnościami. Zebrało się ponad 50 osób, dla których udało się nawet przeprowadzić kurs tańca, a całość miała tłumaczenie na język migowy. Czyż nie po to wymyślono te wszystkie udogodnienia? Na pewno nie po to, żeby móc dawać dziecku do zabawy myszkę, tak aby widać było ruch na komputerze. Nie po to, żeby układać coś na klawiaturze tak, żeby oszukać wszelakie wygaszacze i zmieniacze statusów. Nie po to, żeby udawać pukanie do drzwi czy przypalający się garnek, by móc „legalnie” odejść od monitora przewidując jakieś trudne pytanie do nas. Nie po to, aby leżeć w wannie, a dziwne odgłosy tłumaczyć problemami z głośnikiem. Nie po to, żeby spotykać się na callu samemu ze sobą. Nie o taki WFH walczyliśmy.
The End
Z pracą zdalną jest jak z każdym innym wynalazkiem. Jedni wykorzystują ją zgodnie z przeznaczeniem, a inni nadużywają jej możliwości. Na każde spotkanie online wchodzi się jednym kliknięciem myszki. Relacji nie można zbudować w tak prosty sposób, ale bardzo łatwo można ją zniszczyć. To, co chcieliśmy przypomnieć tym artykułem, w czasie zbliżającego się nasilenia ilości HO jest fakt, że nawet jak fizycznie nie jesteśmy w biurze, to wciąż jesteśmy częścią większej całości. Ktoś nam zaufał, ale też ktoś od nas wymaga. Z drugiej strony, nie zawsze decydujemy się zostać w domu, bo chcemy, gdyż perspektywa pracy z kuchni, szafy czy kanapy wydaje się wygodna tylko do pewnego czasu. Nie oceniajmy, nie kombinujmy, bądźmy uczciwi. A dla tych, których jednak wciąż będzie kusić droga na skróty, mamy jak to bywa w takich sytuacjach, być może chińskie przysłowie: nawet jak nie widać, to widać.
Słowniczek skrótów
HOT | Home Office Types |
WFH | Working From Home |
WTF | Working To Fast |
IWH | Issue With Headset |
IWM | I Was Muted |
IYKWIM | If You Know What I Mean |
PM | Private Message |
OOM | Out Of Meeting |
SMH | Shaking My Head |
BBL | Be Back Later |
BRB | Be Right Back |
IDK | I Don’t Know |
OMG | Oh My Gosh/Goodness |
IMO | In My Opinion |
BTW | By The Way |
Na co dzień ratuje życie jako etatowy PgM w branży Automotive Safety. Uważa, że jakość jest za darmo i że zawsze jest jakieś rozwiązanie problemu. Propaguje niestety wciąż rzadkie podejście do ryzyka mówiące, że to nie jest z góry tylko złe. Początkujący facylitator lubiący zmiany i kreatywne zadania. Co roku wybiera nowy ulubiony sport, ale od lat wierny fan polskiej piłkarskiej ekstraklasy. Wierzy, że każdy PM ma wiele twarzy, niekoniecznie tylko 50.