Możecie być mocno zaskoczeni i zaintrygowani tytułem felietonu i zadać pytanie: a jaki jest związek słynnego brytyjsko-austriackiego filozofa Ludwiga Wittgensteina z zarządzaniem, w tym zarządzaniem projektami?

Wittgenstein był filozofem interesującym się logiką, filozofią matematyki, filozofią umysłu oraz filozofią języka. I właśnie ten ostatni element: filozofia języka prowadzi nas prosto do świata zarządzania ponieważ… to właśnie on jest autorem stwierdzenia: „Granice mojego języka oznaczają granice mojego świata”. Zdaniem filozofa język, który znamy, który rozumiemy i którym się posługujemy definiuje nasz sposób myślenia, działania i zachowania. A wszystkie te elementy definiują nasz świat – także świat zarządzania.

Jeśli więc pracownicy firmy inaczej rozumieją różne pojęcia niż kierownictwo, albo członkowie zespołu projektowego inaczej niż kierownik projektu, to mamy zderzenie dwóch, albo i więcej światów. I także inny sposób myślenia i działania. Miałem okazję obserwować takie sytuacje podczas transformacji zwinnych, jak i podczas wprowadzania do firm metody zarządzania celami nazwanej OKR – Objective Key Results. Cele, osiągnięcia, kluczowe rezultaty, produkty, KPI, mierniki, działania. Zaraz, zaraz ale o co tu chodzi? Inny przykład praktyczny dotyczy katalogu wartości, jakie mają być podstawą funkcjonowania firmy. Zaufanie, transparentność, inicjatywa. Ale co to naprawdę znaczy?

Z pewnością także obserwowaliście zamieszanie wynikające z braku wspólnego języka.

A co w sytuacji, gdy świat zarządzania i świat projektów ulega zmianie, bo pojawia się i coraz szybciej rozprzestrzenia nowy paradygmat, taki jak na przykład… agile i następuje zderzenie – także pojęciowe – dwóch światów. Przecież agile to przede wszystkim mind-set, czyli sposób myślenia. Więc jeśli jako menedżer lub C-level executive przez wiele lat używałem języka, w którym dominowały takie słowa, jak: kontrola, nadzór, władza, zarządzanie ludźmi, przydzielanie pracowników do zadań, to słowa te definiują mój świat. Świat zupełnie inny od świata jaki stoi za pojęciem agile. To już wiecie, jaki jest zwykle niezauważany powód nieudanych transformacji zwinnych. Kłania się… Ludwig Wittgenstein.

Sięgnijmy jeszcze dalej. Zmienia się nie tylko świat zarządzania. Zmienia się świat wokół nas. Jest coraz bardziej niepewny, złożony, wieloznaczny i zmienny. To świat określany mianem VUCA. A jak można sobie w nim poradzić? Jedna z odpowiedzi kryje się w akronimie VUCA PRIME, w którym jego litery reprezentują zupełnie inne słowa. Litera U bowiem to angielskie Understanding, a litera C to angielskie Clarity. Rozumienie i klarowność jako kierunek poradzenia sobie z niepewnością i złożonością. Zaraz, zaraz. Czy przypadkiem oba te pojęcia nie odnoszą się bezpośrednio do języka, a więc do… Ludwiga Wittgensteina?

Chcecie pójść jeszcze dalej? Proszę bardzo. Przecież język, a w szczególności metafory budujące nasz świat to także władza. Władza nad pojęciami w dyskursie społecznym i w konsekwencji władza nad społeczeństwem. Jeśli bowiem w tym dyskursie dominują takie stwierdzenia, jak: „niewidzialna ręka rynku” czy „państwo jest stróżem nocnym kapitału”, to jesteśmy w świecie narracji neoliberalnej i libertariańskiej. I mamy już zbudowany świat i wyznaczone granice dyskursu w społeczeństwie. I dominują Ci, którzy wygrali walkę języków i metafor, gdyż zdefiniowali po prostu granice świata. Ludwigu Wittgenstein – dzień dobry raz jeszcze.

Rozwiązania zarysowanego problemu?

Po pierwsze uświadomić sobie znaczenie maksymy Wittgensteina. Tego, że „granice mojego języka oznaczają granice mojego świata”. Ona naprawdę jest kluczowa dla wielu, choćby tych omówionych wcześniej, sytuacji.

Po drugie pewnie warto stworzyć słownik terminów w interesującym nas obszarze zarządzania, zwinności, czy zarządzania celami. Słownik zawierający precyzyjne wyjaśnienie zawartych w nim pojęć i – jeśli trzeba – także wyjaśnienie po co te pojęcia wprowadzamy.

Teraz przychodzi najtrudniejsze zadanie. Świadome i konsekwentne używanie języka w roli menedżera, lidera, agenta zmiany, czy kierownika projektu. I uważanie, by przez użycie słów ze starego słownika nie znaleźć się nagle w… starym świecie.

W świecie zarządzania język to całkowicie lekceważony czynnik sukcesu, albo… porażki: transformacji, zmiany, projektu, a nawet operacyjnej działalności firmy. Warto więc stworzyć język pojęć, sprzyjający zachowaniom, działaniom i mind-setowi, które chcemy rozwijać i stosować. Stosować go na co dzień i spowodować, by także współpracownicy go znali i stosowali. Też na co dzień.

Pamiętacie odpowiedź Hamleta na pytanie Poloniusza: „Co czytasz książę?”. „Słowa, słowa, słowa”.